True Love is a Bitch
Dawno, dawno temu, w odległym 2011 czytałam książkę "Jeśli zostanę" - nie podobała mi się. Nie znosiłam wtedy tego typu książek (nadal za nimi nie przepadam), więc po prostu uznałam ją za trochę słabą i naiwną. Kiedy usłyszałam o planach zrobienia filmu, nawet nie pamiętałam o tej książce i na ekranizacje bynajmniej się nie wybierałam, aż zobaczyłam jeden ze zwiastunów i ten jeden zwiastun już pierwszymi słowami sprawił, że postanowiłam, że na film iść muszę, nie ważne, że książka nie zrobiła na mnie wrażenia (z resztą było to trzy lata wcześniej, a gusta się modyfikują) no i oczywiście jak zwykle, dzień po premierze w kraju udałam się do kina.
Nie będę tym razem w ogóle porównywać filmu z książką, bo właściwie jej nie pamiętam, napiszę tylko o moich odczuciach po seansie (i króliczych oczach po wyjściu z sali kinowej)
Mia Hall (Chloe Grace Mortez) to nieśmiała, niezwykle utalentowana dziewczyna, która stoi przed najtrudniejszym życiowym wyborem. Jeśli zdecyduje się opuścić dom by podążać za muzycznymi marzeniami, straci miłość swojego życia. Wszystko zmienia się w wyniku pewnego wydarzenia, a Mia zawieszona przez jeden dzień między życiem a śmiercią musi zdecydować, po której stronie zostanie. Czy wielka miłość przezwycięży niepewność i strach?
Po pierwsze: obsada! W Adama, wspomnianą wielką miłość dziewczyny (tak, piszę dziewczyny bo nie wiem jak odmienić to imię po Polsku, a nieodmienione wyglądało by dziwnie) wcielił się Jamie Blackley (pierwszy raz słyszę o tym aktorze) i ogólnie poradził sobie z rolą, chociaż ja bym raczej obsadziła w tej roli kogoś innego. Mia zagrana przez Chloe Grace, którą jako aktorkę bardzo lubię również dobrze wykonała swoje zadanie i w ogólnym rozrachunku jako para wypadli poprawnie. Jednak pomijając tę dwójkę moim zdaniem najlepiej swoje role odegrali Mireille Enos i Joshua Leonard, jako rodzice Mii(?)
Falling in Love with Adam was like Learning to Fly*
Ogólnie film zrobiony został poprawnie, ale myślę, że mogło być lepiej, nie skupiałabym się jednak w przypadku filmów takich jak ten na wykonaniu i sprawach technicznych, na które zazwyczaj zwracam uwagę. Tutaj jednak trzeba się skupić na samej historii, na jakby nie patrzeć tragicznej historii, wzruszającej i (chyba) nawet pięknej. Ja bynajmniej płakałam niemal co chwila. Trudno mi to opisać, ale podczas oglądania filmu (przynajmniej takie było moje odczucie) czułam się jakby to było coś osobistego, prywatnego i jakby ta historia była częścią mnie i choć nie do końca wszystko mi się podobało, bo dość wymagający ze mnie odbiorca, to na prawdę wczułam się w ten film. Miłość bohaterów pokazana całkiem ciekawie, jednak tym co najbardziej mnie urzekło było ukazanie życia rodzinnego Hall'ów.
Na koniec chciałabym wziąć pod lupę stronę muzyczno-dźwiękową filmu, która fajnie została wpasowana do filmu i wszystko ładnie i płynnie ze sobą współgrało. Nie zabrakło oczywiście klasyki i trochę mocniejszych kawałków (ale tylko trochę mocniejszych) Ogólnie ze ścieżki dźwiękowej jestem zadowolona.
I czytałam, i oglądałam If I Stay i po prostu się zakochałam <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
http://alpakowerecenzje.blogspot.com/
Ja niestety książki nie czytałam, jeśli mi się to uda to będę bardzo zadowolona, ale film muszę koniecznie obejrzeć! Już po zwiastunie miałam łzy w oczach...:(
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji tutaj - http://alpakowerecenzje.blogspot.com/2014/09/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
http://alpakowerecenzje.blogspot.com/
Książki nie czytałam, ale już jutro wybieram się do księgarni, więc jak ją wypatrzę to pewnie kupię ;) Film mam zamiar oglądnąć dopiero po zapoznaniu się z pierwowzorem :)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com