Photobucket Photobucket Photobucket Photobucket Photobucket

środa, 12 sierpnia 2015

Veronica Rossi - Przez Bezmiar Nocy recenzja książki

Dzień dobry!
Dzisiaj porozmawiamy o drugiej części trylogii Veronici Rossi i nie mam na ten wypadek przygotowanej żadnej ciekawej, życiowej anegdotki.
 Jeśli czytaliście recenzję poprzedniej części...lub chcecie ją przeczytać nim zabierzecie się za tę to tu podaje link do ---> Przez Burze Ognia 

 Przeżyli eterowe burze, ale czy ich uczucie przetrwa bezmiar nocy?
Po miesiącach rozłąki Aria i Perry znów są razem, lecz ich wspólna przyszłość jest niepewna. Perry, nowy Wódz Krwi plemienia Fal, musi walczyć o zaufanie swoich ludzi. Aria zaś prowadzi sekretną misję. Do tego gwałtowność burz eterowych się nasila, a niekończący się półmrok spowija ziemię. Aria i Perry mają coraz mniej czasu, by odnaleźć Wielki Błękit. Czy zdążą, zanim bezlitosny żywioł zniszczy ich świat i marzenia o wspólnej przyszłości? 


Pani Rossi jest bardzo dobra w prowadzeniu przez przeszło 300 stron dość średniej książki żeby na końcu walnąć czytelnika czymś co sprawi, że będzie chciał sięgnąć po kolejną część. Doszłam do takiego wniosku po przeżyciu swoistego deja vu z Przez burze ognia. 

Nie wiem czemu "walnęłam" w Was tą konkluzją na początku recenzji, ale leżało mi to dość mocno na sercu. Druga część trylogii jeśli chodzi o te wszystkie oceniane przeze mnie aspekty jest podobna do pierwszej...z tym, że postaci bardziej wkurzają (nie wszystkie, ale ich spora część). 
  Na początku nazwałam książkę średnią...to trochę przesadzone, bo książka wciąga i w sumie dość przyjemnie się ją czyta, ale przez zachowanie bohaterów ciężko się skupić na czymś innym niż ich rozterki. Historia sama w sobie jest naprawdę ciekawa i spójna. Niby przez całą książkę coś się dzieje, ale tak naprawdę dopiero pod koniec naprawdę się wkręciłam i...BANG - koniec. 

 Nadal nie odnalazłam odpowiedzi na pytanie, czego mi właściwie brakowało w Przez burze ognia, ale jedno jest pewne w Przez bezmiar nocy też mi tego brakowało. Opowieść niby jest fajna, oryginalna, ciekawa, a jednak jakby nie pełna. Co do jednego jestem jednak pewna, druga część jest lepsza. Dzieje się więcej, dzieje się ciekawiej i co najważniejsze chce się tego jeszcze.  

Nigdy nie skończyłam żadnej trylogii ani serii, ale wiem, że pewnego dnia tę właśnie trylogię zamierzam dokończyć, bo perypetie Arii i Perrego są fajnie skrojoną opowieścią, którą myślę, warto przeczytać. Jak wspomniałam: moim zdaniem druga część jest lepsza i warto dla niej przeczytać pierwszą (która też jest w porządku) Pozdrawiam serdecznie, do zobaczenia (;


niedziela, 9 sierpnia 2015

Becca Fitpatrick - Black Ice recenzja kiążki

Cześć wszystkim! 
Na początku chciałam podzielić się z Wami tym, że w końcu udało mi się wpaść w pierwszy od niemal roku czytelniczy "szał" i w końcu naprawdę chce mi się czytać (tak, przyznaję się, że przez pewien czas mi się nie chciało i miałam jakby przesyt) ale teraz w końcu wracam, jak długo to potrwa nie wiem, mam nadzieję, że jak najdłużej, szkoda tylko, że nie mogę na razie kupować książek, bo w związku z tym, że od października idę na studia i niestety przyjemności musiały zejść na dalszy plan ): (Także, jak ktoś chce mi podarować jakieś książki: proszę się nie krempować- no dobrze: koniec tych żartów: bierzmy się za recenzję!)
 Wielu z Was pewnie miało już okazję czytać Black Ice, ale nie powstrzymuje mnie to od wyrażenie mojej opinii na temat książki Fitzpatrick. Saga dzięki której autorka stała się znana, a właściwie jej pierwszy tom: Szeptem zaczął moją przygodę z fantastyką i intensywnym czytelnictwem, wcześniej sięgałam głównie po kryminały i nie ukrywam niezbyt często, ale było to kilka lat temu, także: mniejsza z tym. W każdym razie Szeptem to dość ważna dla mnie książka, chociaż nigdy nie skończyłam czytać serii, przerwałam w trakcie drugiego tomu, ale planuję jeszcze wrócić do tych książek...kurde: niech mnie ktoś powstrzyma przed tym paplaniem, bo ta recenzja nigdy się nie zacznie, że o zakończeniu już nie wspomnę: na dobry początek: opis!

 Nie daj się zwieść pozorom! Britt długo przygotowywała się do wymarzonej wyprawy wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Niespodziewanie dołącza do niej jej były chłopak, o którym dziewczyna wciąż nie może zapomnieć. Zanim Britt odkryje, co tak naprawdę czuje do Calvina, burza śnieżna zmusza ją do szukania schronienia w stojącym na odludziu domku i skorzystania z gościnności dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Jak się okazuje, obaj są zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie zgadza się wyprowadzić ich z gór. Gdy dziewczyna odkrywa mrożący krew w żyłach dowód na to, że w okolicy grasuje seryjny morderca, a ona może stać się jego kolejnym celem, sprawy przybierają dramatyczny obrót… 

W sumie nie wiem co powiedzieć, bo z jednej strony książka mi się bardzo podobała taka jest (chociaż sam koniec mi się nie podobał) z drugiej strony: czytelnik, który nie jest mną mógłby sie lekko rozczarować po tym co zapowiadał nam opis z tyłu okładki. Ja oceniam książki tak, że jeśli mi się podoba to TO czego oczekiwałam nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ale wiem, że nie wszyscy tak robią.
 Spotkałam się z opinią, że to 'naiwna powieść' i to pewnie prawda, ale ja czasami po prostu lubię takie książki.
Książkę zaczęłam czytać jakoś po świętach, kiedy to ją dostałam, ale po kilku rozdziałach rzuciłam w kąt i wczoraj kiedy do niej wróciłam, wciągnęłam ją na jednym  wdechu. Książka miała być thrillerem i oczywiście w sporej części nim była, ale później zrobiła się trochę zbyt miła. Nie powiem żeby była zbyt nieprzewidywalna, ale mnie osobiście czytało się ją bardzo dobrze. 
 Bohaterowie natomiast wywołują skrajne emocje, Britt jest nieco IRYTUJĄCA ale da się znieść, podobnie jej najlepsza przyjaciółka. Reszta postaci bez zażutu, budzi sympatię i jest wykreowana raczej poprawnie. 
Akcja przebiega dość sprawnie i szybko co jest dla mnie dość dużą zaletą, bo nie lubię przesadnego rozwlekanie, tutaj jest to w idealnych proporcjach. Ja od siebie książkę polecam, myślę, że warto ją przeczytać. Jeśli chodzi o ocenę: wystawiam tutaj 8/10, ale naprawdę długo wahałam się nad 9.



 Jeśli chodzi o Black Ice to wszystko. Życzę wszystkim udanego tygodnia i do zobaczenia (mam nadzieję niebawem)

Kryminalne zagadki Strike'a 2: Robert Galbraith (JKR) - Jedwabnik

Welcome Everyone!
Grubo ponad rok temu pisałam Wam o Wołaniu Kukułki pierwszej części przygód detektywa Cormorana Strike'a. Była to w tamtym czasie (według mnie) najlepsza książka (kryminał) jaki miałam okazję czytać, a jako, że w ciągu tego czasu zbyt wiele kryminałów nie miałam okazji czytać: nadal wiedzie prym...i nadal jest jedną z moich ulubionych książek (w ogóle).
 Jest sobotni wieczór, większość ludzi w moim wieku pewnie gdzieś teraz imprezuje, a ja bawię się w nieco inny, mój ulubiony sposób piszę dla Was recenzję, a później zapewne będę czytać, bo ostatnio strasznie sobie odpuszczam i wybieram inne formy pożytkowania czasu (czy może marnowania, bo mowa głównie o serialach i filmach, ale myślę, że czas przeznaczany na różne formy szeroko pojętej sztuki (filmowej, literackiej) nigdy nie jest zmarnowany o ile trafiamy na te dobrze zrobione, ciekawe filmy, książki, czy seriale. Znowu się rozgadałam zamiast rozprawiać o książce, przepraszam. A teraz już całkiem serio przechodzę do Jedwabnika, drugiej części przygód detektywa Cormorana Strike'a.

 Jeśli mam być szczera: pierwsza część była nieco lepsza, co nie znaczy, że Jedwabnik nie trzyma niezłego poziomu.
 -----> Wołanie Kukułki Recenzja



Pisarz Owen Quine zaginął. Jego żona zleca sprawę prywatnemu detektywowi Cormoranowi Strike’owi. Kobieta sądzi, że mąż potrzebował kilku dni dla siebie, jak to zdarzało się już wcześniej. Strike ma go odnaleźć i sprowadzić do domu. W trakcie śledztwa okazuje się, że powód zniknięcia Quine’a może być znacznie poważniejszy niż podejrzewa żona. Pisarz właśnie ukończył rękopis będący jadowitym portretem niemal wszystkich jego znajomych. Gdyby książka została opublikowana, zrujnowałaby niejedno życie, więc wielu osobom mogło zależeć na uciszeniu autora. A kiedy ten zostaje odnaleziony – brutalnie zamordowany w dziwacznych okolicznościach – rozpoczyna się wyścig z czasem, by zrozumieć motyw bezwzględnego zabójcy, zabójcy, jakiego Strike do tej pory nie spotkał… 

Mija trochę czasu odkąd Strike rozwiązał sprawę śmierci znanej modelki, przyniosło mu to pewien rozgłos i jakąś tam sławę, od tego czasu zajmuje się raczej 'lekkimi' sprawami, do czasu kiedy do jego biura przychodzi zrozpaczona Eleonora Quine, która zleca Cormoranowi odnalezienie jej męża. Sprawa z pozoru wydaje się być prosta, jednak, gdy detektyw odnajduje ciało pisarza akcja nabiera tempa.

Bohaterowie, tak samo jak i w pierwszej części (pomijając głównych bohaterów, którzy już w pierwszej części byli świetni) wykreowani bardzo ciekawie i wielowymiarowo,co bardzo cenię literaturze, a już zwłaszcza w kryminałach.
Nie będę się może jednak zbytnio rozpisywać o bohaterach, bo mogłabym zbyt wiele wyjawić.
 Książka należy do tych które mogą wciągnąć, ale jest w niej kilka zbytecznych rzeczy i ma jeden znaczący minus: za szybko się kończy. I już spieszę z wyjaśnieniem: książka nie należy do cienkich pozycji, a jednak samo rozwiązanie przychodzi tak szybko, że nim się zorientujemy już mamy koniec książki, a moim zdaniem powinno to zostać trochę bardziej rozbudowane, ale w ogólnym rozrachunku zwieńczenie dzieła można uznać za satysfakcjonujące (przynajmniej dla mnie, jak będzie z Wami? myślę, że musicie po prostu sami się przekonać). 
 Książka to całkiem niezły i niezbyt ciężki kryminał: napisany bardzo fajnym, przystępnym stylem. Czyta się przyjemnie i kiedy już się człowiek wciągnie bardzo szybko i gdybym ja nie zabierała się za nią jak szczerbaty do suchara to ta recenzja byłaby na blogu już dawno, bo książka leżała na półce od polskiej premiery, jak sporo innych, które nadal jeszcze tam stoją :) 
 Przepraszam, że ta recenzja jest taka krótka, ale nie jestem zbyt dobra w pisaniu o kryminałach, bo bardzo łatwo jest zdradzić zbyt dużo, a wtedy czytanie nie będzie już tak pasjonujące. 

 Dziś mamy niedzielę, jak zauważyliście na początku recenzję pisałam w sobotę, ale wczoraj wieczorem miałam problemy z internetem i publikuję ją dopiero dzisiaj...a miałam przecież cały ubiegły tydzień, ale to nie wszystko na dzisiaj, bo wieczorem możecie oczekiwać jeszcze jednej recenzji. Zatem do zobaczenia. Pozdrawiam i życzę udanego dnia (;