Na początku chciałam podzielić się z Wami tym, że w końcu udało mi się wpaść w pierwszy od niemal roku czytelniczy "szał" i w końcu naprawdę chce mi się czytać (tak, przyznaję się, że przez pewien czas mi się nie chciało i miałam jakby przesyt) ale teraz w końcu wracam, jak długo to potrwa nie wiem, mam nadzieję, że jak najdłużej, szkoda tylko, że nie mogę na razie kupować książek, bo w związku z tym, że od października idę na studia i niestety przyjemności musiały zejść na dalszy plan ): (Także, jak ktoś chce mi podarować jakieś książki: proszę się nie krempować- no dobrze: koniec tych żartów: bierzmy się za recenzję!)
Wielu z Was pewnie miało już okazję czytać Black Ice, ale nie powstrzymuje mnie to od wyrażenie mojej opinii na temat książki Fitzpatrick. Saga dzięki której autorka stała się znana, a właściwie jej pierwszy tom: Szeptem zaczął moją przygodę z fantastyką i intensywnym czytelnictwem, wcześniej sięgałam głównie po kryminały i nie ukrywam niezbyt często, ale było to kilka lat temu, także: mniejsza z tym. W każdym razie Szeptem to dość ważna dla mnie książka, chociaż nigdy nie skończyłam czytać serii, przerwałam w trakcie drugiego tomu, ale planuję jeszcze wrócić do tych książek...kurde: niech mnie ktoś powstrzyma przed tym paplaniem, bo ta recenzja nigdy się nie zacznie, że o zakończeniu już nie wspomnę: na dobry początek: opis!
Nie daj się zwieść pozorom! Britt długo przygotowywała się do wymarzonej wyprawy wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Niespodziewanie dołącza do niej jej były chłopak, o którym dziewczyna wciąż nie może zapomnieć. Zanim Britt odkryje, co tak naprawdę czuje do Calvina, burza śnieżna zmusza ją do szukania schronienia w stojącym na odludziu domku i skorzystania z gościnności dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Jak się okazuje, obaj są zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie zgadza się wyprowadzić ich z gór. Gdy dziewczyna odkrywa mrożący krew w żyłach dowód na to, że w okolicy grasuje seryjny morderca, a ona może stać się jego kolejnym celem, sprawy przybierają dramatyczny obrót…
W sumie nie wiem co powiedzieć, bo z jednej strony książka mi się bardzo podobała taka jest (chociaż sam koniec mi się nie podobał) z drugiej strony: czytelnik, który nie jest mną mógłby sie lekko rozczarować po tym co zapowiadał nam opis z tyłu okładki. Ja oceniam książki tak, że jeśli mi się podoba to TO czego oczekiwałam nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ale wiem, że nie wszyscy tak robią.
Spotkałam się z opinią, że to 'naiwna powieść' i to pewnie prawda, ale ja czasami po prostu lubię takie książki.
Książkę zaczęłam czytać jakoś po świętach, kiedy to ją dostałam, ale po kilku rozdziałach rzuciłam w kąt i wczoraj kiedy do niej wróciłam, wciągnęłam ją na jednym wdechu. Książka miała być thrillerem i oczywiście w sporej części nim była, ale później zrobiła się trochę zbyt miła. Nie powiem żeby była zbyt nieprzewidywalna, ale mnie osobiście czytało się ją bardzo dobrze.
Bohaterowie natomiast wywołują skrajne emocje, Britt jest nieco IRYTUJĄCA ale da się znieść, podobnie jej najlepsza przyjaciółka. Reszta postaci bez zażutu, budzi sympatię i jest wykreowana raczej poprawnie.
Akcja przebiega dość sprawnie i szybko co jest dla mnie dość dużą zaletą, bo nie lubię przesadnego rozwlekanie, tutaj jest to w idealnych proporcjach. Ja od siebie książkę polecam, myślę, że warto ją przeczytać. Jeśli chodzi o ocenę: wystawiam tutaj 8/10, ale naprawdę długo wahałam się nad 9.
Jeśli chodzi o Black Ice to wszystko. Życzę wszystkim udanego tygodnia i do zobaczenia (mam nadzieję niebawem)
Oj, z tym przesytem książkowym miałam to samo... Wakacje coś we mnie uwolniły i czytam na potęgę :D
OdpowiedzUsuńDo książki zachęca mnie koleżanka, więc kiedyś na pewno przeczytam ;)