Idealizm to jedynie ucieczka od rzeczywistości.
Przez jakiś czas nie byłam aktywna na blogu, a to za sprawą corocznego pobytu w Wiedniu, gdzie zazwyczaj nie mam zbyt wiele czasu na internet, a nawet czytanie, ale udało mimo to udało mi się przeczytać dwie pozycje o których dziś napiszę.
Wróżbiarze
Pozycja od której rozpocznę ten post napawała mnie wielką, ze względu na swoją popularność na Amerykańskim BookTubie (w Polsce raczej rzadko o niej słyszałam, chociaż kiedy zaczęłam węszyć napotkałam wiele pozytywnych opinii). Po raz kolejny popełniłam ten sam błąd licząc na arcydzieło, a otrzymując przeciętniaka.
Lata dwudzieste w
Nowym Jorku. Chłopczyce i tancerki rewiowe, jazz i dżin. Czasy po
wojnie, ale przed kryzysem. Dla pewnej grupy złotej młodzieży to okazja,
by bawić się jak nigdy wcześniej.
Dla Evie O’Neill to ucieczka. Nigdy nie pasowała do małego miasteczka w stanie Ohio, a kiedy wywołuje kolejny skandal, rodzice wysyłają ją do wielkiego miasta, by zamieszkała z wujem.Niestety, Nowy Jork to nie tylko jazz i rewia. Ma swoją mroczną stronę. W mieście giną młodzi ludzie. To nie są zbrodnie w afekcie. Są okrutne. Starannie zaplanowane. I niepokojąco podobne do ilustracji z zapomnianej księgi.
Dla Evie O’Neill to ucieczka. Nigdy nie pasowała do małego miasteczka w stanie Ohio, a kiedy wywołuje kolejny skandal, rodzice wysyłają ją do wielkiego miasta, by zamieszkała z wujem.Niestety, Nowy Jork to nie tylko jazz i rewia. Ma swoją mroczną stronę. W mieście giną młodzi ludzie. To nie są zbrodnie w afekcie. Są okrutne. Starannie zaplanowane. I niepokojąco podobne do ilustracji z zapomnianej księgi.
Nie jestem zbyt wymagająca i na prawdę łatwo mnie zadowolić, ale niestety Libbie Bray się to nie udało. Od razu podkreślam, że książka nie jest zła i w wielu aspektach bardzo mi się podobała, jednak posiada kilka minusów bardzo istotnych przy czytaniu i od nich pozwolę sobie zacząć. Pierwsza prawa: postacie, w natłoku przewijających się postaci tylko dwie na dobrą sprawę przypadły mi do gustu, mam na myśli Sama i dziennikarza, którego imienia nie mogę sobie teraz przypomnieć. Postacią mi obojętną pozostał Will, cała reszta po prostu działała mi na nerwy. Niestety antypatia do postaci (zwłaszcza, kiedy jest to wiele postaci) może rzutować na końcowej opinii. Do gustu nie przypadło mi również zakończenie. Ogólnie książka niezbyt trzyma w napięciu, chociaż ma do tego potencjał, mimo to jest dosyć wciągająca i czyta się ją przyjemnie i całkiem szybko, jednak wielokrotnie miałam ochotę cisnąć nią o ścianę. Książka nie jest jednak pozycją złą i na prawdę może się podobać. Bardzo fajne było dla mnie "zmiksowanie" ze sobą kilku gatunków i ogólnie do 'technicznej strony' przyczepić się nie mogę. Dla mnie książka jest średnia, ale mimo to polecam, pozycja dobra dla zabicia czasu.
Burza Słoneczna
Dawno nie miałam okazji czytać kryminału, chociaż bardzo je lubię. Książka stała na półce od zimy i w końcu nadszedł jej czas. Burza Słoneczna jest pierwszą książką o przygodach Rebeki Martinsson, młodej prawniczki ze Sztokholmu.
W świątyni zboru
Źródła Mocy zostaje bestialsko zamordowany Wiktor Strandgård, aktywny
działacz religijny. Zmasakrowane zwłoki znajduje siostra ofiary, która
niezwłocznie zawiadamia policję i… znika. Rytualny mord? Walka o wpływy w
zborze? Prywatne porachunki? W śledztwo angażuje się komisarz Anna
Maria Mella.
W pewnym sensie jestem trochę zadziwiona szybkością czytania tej pozycji, czytało się ją bardzo szybko i przyjemnie i choć nie jest to może najlepszy kryminał i za dużo było trochę różnych ozdób i trochę zbytecznych scen to książka na prawdę wciąga i jest dość 'lekka'. Dobrze została ukazana ciemna strona religijnego fanatyzmu, co niektórych może skłonić do refleksji. Kryminał powinien zaskakiwać i tutaj autorka również wypadła pozytywnie, gdyż przyznaję się, że spodziewałam się innego rozwiązania i ujawnienia innych motywów, a tu niespodzianka, co jest oczywiście wielkim pozytywem przy kryminałach. Postaci zostały stworzone w interesujący sposób są dość ciekawe i dobrze wykreowane, bynajmniej nie płytkie. To była moja pierwsza przygoda z Larsson, ale liczę, że nie ostatnia, bo czuję, że autorka może w kolejnych tomach dobrze rozwinąć swój potencjał. Ogólnie wszystko bardzo pozytywnie i choć czytywałam lepsze pozycje w gatunku to książka jest utrzymana na niezłym poziomie i zdecydowanie warta polecenia.
Na dzisiaj to już wszystko, mam nadzieję, że uda mi się jeszcze coś przeczytać do końca wakacji i napisać jakąś recenzję, zwłaszcza, że po wakacjach będę już w klasie maturalnej i czasu na czytanie zapewne będzie mniej. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do zaglądania na bloga.
Autorkę Wróżbiarzy znam z Magicznego sekretu, który mnie nie porwał zdecydowanie i raczej tą książkę też sobie odpuszczę. Po Larrson może kiedyś sięgnę, jak będę miała ochotę na kryminał ;)
OdpowiedzUsuńJa "Wróżbiarzy" czytała tuż po ich polskiej premierze i z tego co pamiętam, to książka mi się podobała. Nie było to jakieś wielkie arcydzieło, ale fajny przerywnik z przyjemną atmosferą. :)
OdpowiedzUsuńBurza słoneczna kusi...
OdpowiedzUsuńNie wiem, na jakim jesteś profilu, ale ja o dziwo, w klasie maturalnej miałam więcej czasu dla siebie niż w pierwszej czy drugiej :P Taki dziw :P
OdpowiedzUsuńO "Burzy słonecznej" oczywiście słyszałam, o "Wróżbiarzach" nie... To "Wróżbiarze" z tej dwójki kuszą mnie bardziej, jednak trochę mnie odrzuca, to co napisałaś o bohaterach. Bo naprawdę ciężko się czyta, kiedy wszystko inne jest w porządku, a bohatera się nie lubi :P
Myślę, że więcej czasu dla siebie Ci, którzy faktycznie się uczyli w pierwszej i drugiej klasie mają/będą mieli, ja do tej grupy nie należę niestety. (Mój profil jest historyczno-geograficzny, ale właściwie ani jednego, ani drugiego z przedmiotów nie zamierzam zdawać na maturze, więc to dla mnie tylko profil, przynajmniej trochę się dowiedziałam w tych dziedzinach i dowiedziałam się również, że nie interesują mnie w takim stopniu jak myślałam). Jeśli chodzi o bohaterów to faktycznie tak jest, a czasami się to niestety zdarza i mimo, że książka jest dobrze napisana to razi (:
Usuń