Obiecałam Wam, że kiedy tylko minie ta cała szkolna gorączka znowu zabiorę się za czytanie (oraz oczywiście blogowanie) i słowa dotrzymam. Dlatego też przychodzę dzisiaj do Was z całkowicie nową recenzją całkiem dobrej książki (na całkiem dobry początek wakacji) we wpisie lekko odświeżonej formie.
Wiecie już zapewne, jeśli zdarzyło się Wam wcześniej zajrzeć na mojego bloga, że nie jestem zbyt wielką fanką polskiej literatury. Owszem zdarza mi się czytywać polskich autorów, ale zazwyczaj bez większej fascynacji. Dlatego nawet samą siebie zadziwię pisząc tak bardzo pozytywną opinię o książce Jakuba Żulczyka Zmorojewo.
Po tę książkę sięgnęłam ze względu na bardzo zachęcający opis na okładce. Nie spodziewałam się oczywiście niczego porywającego (tak, jestem uprzedzona) i jak to się często zdarza, gdy spiszę książkę na straty nim jeszcze w ogóle po nią sięgnę pozytywnie mnie zaskoczyła.
Tytus Grójecki,
Sprawy mają się mniej więcej tak, że Tytus
Warmia okazuje się być wrotami do Zmorojewa, nadprzyrodzonego, ukrytego miasta (zawsze tak przypuszczałam). Zło chce się przedostać na drugą stronę. Czy Tytusowi (i Ance) uda się to powstrzymać?
Książka Żulczyka łączy w sobie elementy fantastyki, horroru, przygody a nawet trochę romansu. Została napisana lekko z polotem oraz pewną dozą humoru. Kiedy zaczniesz czytać Zmorojewo nie oderwiesz się łatwo. Książka jest genialna. (I ta okładka)
Zapraszam do przeczytania (:
Ocena: 10/10
Mocno mnie zaintrygowałaś tą recenzją...
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, a klimaty książki należą do jednych z moich ulubionych. :)
OdpowiedzUsuń