Photobucket Photobucket Photobucket Photobucket Photobucket

sobota, 28 listopada 2015

Niezwyciężona 1: Pojedynek - Marie Rutkoski recenzja

Witajcie w ostatniej już listopadowej recenzji!
Muszę przyznać, że dawno nie miałam tak produktywnego recenzenckiego miesiąca. Moja długa niemoc czytelnicza w końcu naprawdę odpuściła, a połknięta w jeden dzień książka Marie Rutkoski jest tylko jednym z wielu tego dowodów.

 Nigdy nie mieli być razem. 17-letnia Kestrel, córka generała, prowadzi ekstrawaganckie życie i cieszy się wieloma przywilejami. Arin nie ma nic poza koszulą na grzbiecie. Kestrel jednak, pod wpływem impulsu, podejmuje decyzję, która nieodwołalnie związuje ich ze sobą. Chociaż oboje próbują z tym walczyć, nie mogą nic poradzić na to, że rodzi się między nimi miłość. W imię bycia razem muszą zdradzić swoich ludzi… a w imię lojalności krajowi muszą zdradzić siebie nawzajem. 

Pierwsza połowa książki jest bardzo dobra, druga irytująco dobra, co daje w sumie świetną całość. 

Valerianie to banda buców, która przed dziesięcioma laty jak to na buców przystało postanowili podbić Herrańczyków, zabrać ich tereny, zamieszkać w ich domach, a z samych Herranczyków uczynili swoich niewolników. Nie będę się tu może rozpisywała na temat tego co sądzę o wojnie i niewolnictwie i zamknę to w jednym tylko zdaniu: Wojna, niewolnictwo i inne tego typu zachowania biorą się z tego, że ludzie są głupimi bucami.

Książka zaczyna się od tego, że główna bohaterka - Kestrel (skąd autorka wzięła to imię?!) robi coś czego nikt by się po niej nie spodziewał i kupuje sobie niewolnika (trochę za niego przepłaciła, ale to mniejsza). Mówiąc dość kolokwialnie: Kestrel jest naprawdę spoko postacią, która na tle innych Valerian wydaje się być dość dobrym człowiekiem, dziewczyna przejawia objawy posiadania mózgu, którego z resztą: w przeciwieństwie do innych Valerian: naprawdę używa. Jej ojcem jest generał, który bardzo chce by córka zaciągnęła się do armii, ta jednak stale opiera się naciskaniom ojca. 
 Arin, niewolnik, którego kupiła, (który również jest spoko gościem) nie boi się mówić prawdy i okazywać niesubordynacji, czym chyba zyskuje szacunek i sympatię dziewczyny, bo ta zdecydowanie zbyt często upomina się aby o nim nie myśleć...

Marie Rutkoski kreuje dobrze rozbudowane postaci, które czytelnik może obdarzyć sympatią, może trochę zbyt bardzo skupiając się na głównych bohaterach i za mało poświęcając uwagi porządnemu rozbudowaniu postaci pobocznych, które jednak również dają radę.

"Hipokryzja" to ostatnio bardzo modne i zdecydowanie nadużywane słowo. Jak ktoś doszukuje się na każdym kroku hipokryzji w najmniejszych nawet, mało znaczących sprawach: powinien przeczytać Pojedynek to dopiero słownikowy pokaz definicji tegoż słowa. Bo tego co robią Herrańczycy i Valerianie inaczej nazwać się nie da (nie chcę tu zdradzić zbyt wiele, żeby nie psuć komuś ewentualnej zabawy z czytania Pojedynku więc pozostawię bez wyjaśnienia tę kwestię) 

 Kiedy czytam to co tu napisałam to odnoszę wrażenie jakbym wcale nie chciała Wam tej książki polecić, tak bardzo naszpikowana szyderą jest ta recenzja, ale to absolutnie nie jest mój cel, bo książka strasznie mi się podobała (inaczej nie zarwałabym nocki żeby ją przeczytać). Książka jest świetna, dobrze napisana a całość jest moim zdaniem naprawdę bardzo przemyślana przez autorkę i nie irytuje mnie sama książka ile to jakie sprawy porusza i jak obnaża ludzi (te cechy, które naprawdę mnie u naszego gatunku drażnią) i choćby dlatego warto ją przeczytać. 

Ciężko mi zdefiniować gatunek, więc zamknę książkę w wygodnej szufladce z napisem 'szeroko pojętego young adult', przy czym takie pomieszanie ze sobą różnogatunkowych wątków jest zdecydowanie jednym z wielu plusów tej pozycji. A jeśli już o plusach mowa, to warto wspomnieć o tym, że akcja przebiega bardzo sprawnie i płynnie nie pozwalając czytelnikowi na nudę. Autorka nie przeciąga niczego niepotrzebnie, co dla mnie zdecydowanie działa na korzyść (są książki które czytam w niektórych momentach pobieżnie, albo po prostu omijam strony, które przeciągają w nieskończoność coś co wcale nie powinno zostać przeciągnięte)

 Zastanawiałam się dość intensywnie nad tym, czy z racji tego, że zakończenie strasznie mi się nie podobało nie uznać go za słabe, ale później przyszła myśl: "Kurde, to trylogia" więc to, że zakończenie pierwszego tomu mnie nie satysfakcjonuje jest nawet lepsze, bo tym bardziej chcę się sięgnąć po kolejny tom...co w ostatecznym rozrachunku każe mi stwierdzić, że zakończenie jest odpowiednie. 
 Mnie nie pozostaje zatem nic innego jak zachęcić Was do sięgnięcia po powieść Marie Rutkoski, bo uważam, że książka jest naprawdę godna uwagi i warto ją przeczytać.


 

3 komentarze:

  1. Ostatnio wszędzie widzę ten tytuł, wiele osób chwali powieść Rutkoski - i nie powiem, kusi strasznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie mam ochoty zapoznać się z fabułą książki

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony jestem jej ciekawa, a z drugiej mam wrażenie, że to będzie słabe :/

    OdpowiedzUsuń