Wszechświat nie spiskuje po to, by zaprowadzić człowieka w jakieś konkretne miejsce.
Na dzień dobry padam na twarz i błagam o wybaczenie, że tak długo nic nie pisałam, ale miałam tak dużo spraw na głowie, że nie miałam czasu na czytanie, a już tym bardziej na pisanie. Dzisiaj jednak, w Wigilię Wigilii Bożego Narodzenia przychodzę do Was z nową recenzją i to recenzją nie byle jaką, bo z recenzją książki Johna Greena, którego książki trafiają do mnie choć nie jestem fanką reprezentowanego przez tego Pana gatunku.
Nim jednak przejdę do samej książki chciałabym wszystkim Wam życzyć: ciepłych, radosnych, rodzinnych świąt pełnych miłych wspomnień, książek i pysznego jedzenia. Niech uśmiech zawsze gości na Waszych twarzach, a przynajmniej wtedy, gdy jest to możliwe. No i oczywiście spełnienia wszystkich Waszych planów, a może także marzeń. Pozdrawiam serdecznie.
A teraz: do rzeczy.Colin to trochę dziwny gość. Podobają mu się tylko dziewczyny o imieniu Katherine...i otóż tak się dziwnie złożyło, że owe Katherine zawsze go rzucają. W skrócie: Colin ma za sobą 19 związków (to o całe 19 więcej niż ja, co wprawia mnie w lekką konsternację). Ostatni związek tak go załamał, że Colin decyduje się na wyruszenie w podróż ze swoim przyjacielem Hassanem.
Ja wiedziałam, że to jest książka Greena (bo tak mi napisali na okładce, więc uwierzyłam) i, że mogę się po niej dużo spodziewać, ponieważ mam już doświadczenie z autorem i wiem, że jego książki są warte uwagi. Nie pomyliłam się głodując przez tydzień, aby kupić tę właśnie książkę.
O książkach Greena nie mogę pisać dużo, bo są po prostu dobre. O losach Colina i Hassana czyta się lekko i przyjemnie. Zabawne dialogi i narracja, co jest dużym plusem dla tego typu książek.
Ciekawe postaci, wykreowane w bardzo dobry sposób, jak na Greena przystało, te postaci po prostu się lubi.
Książka w bardzo przystępny sposób i odpowiednią dozą humoru pokazuje nam sprawę dorastania. Odkrywania siebie, odnajdywania siebie i o tym co sprawia, że stajemy się 'pełni'. Jak zwykle jestem usatysfakcjonowana tym co napisał dla nas John Green, a książkę oczywiście serdecznie wszystkim polecam.
Dwie książki Greena, które miałam przyjemność czytać, pozostawiły po sobie miłe wspomnienia, dlatego z przyjemnością sięgnę także po "19 razy Katherine". :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Krótka, ale rzeczowa. I ten twój opis jest świetny ;) Czytałam tę książkę i całkiem mi się spodobała, ale chyba najmniej ze wszystkich książek Zielonego. Wesołych Świąt! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Do tej pory czytałam dwie książki Greena, po ,,19 razy Katherine" sięgnę na pewno :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję skolekcjonować wszystkie książki Greena, ale jak na razie na mojej półce widnieje GNW i ''W śnieżną noc'', za którą mam nadzieję zabrać się jeszcze w tym tygodniu. Niemniej jednak ''19 razy Katherine'' też z wielką chęcią bym przygarnęła ;D
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Mi książka podobała się bardzo. :) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko słynne "Gwiazd naszych wina" i... jakoś mnie nie porwało. ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę wesołych świąt i zapraszam do siebie na konkurs!